Wyspani:) w końcu! Zabieramy się za pakowanie rzeczy, nie jest to jednak takie proste... Zapewnienie sobie odpowiedniej ilości jedzenia, picia, ew. lekarstw itd na wysokości jest ciężkie do określenia, z resztą świetnie się o tym przekonam później. Większość rzeczy (a nawet prawie wszystko) kupiliśmy w Polsce wiedząc, że jedzenie oraz niektóre potrzebne nam produkty są tutaj w drakońskich cenach.
 |
I jak to zapakować?;) |
 |
Coś się jednak zmieściło. |
Ruszamy na Aguille du Midi (3842m) , tłumaczoną jako Igłę/ Iglicę Południa. Nazwa wzięła się stąd, że patrząc na nią z Chamonix w południe słońce góruje nad szczytem. Na szczyt wjeżdża kolejka z samego Chamonix, w dwie strony to koszt 42,5 E. Wybraliśmy właśnie to miejsce na aklimatyzacje przed Mont Blanc bo wysokość jest wystarczająca, żeby się przetestować, a kolejka umożliwia nam niezależność czasową. Patrząc z campingu na Aguille myślę o informacji jaką przeczytałam przed wyjazdem. Władze Niemiec postanowiły osłaniać płachtami część lodowców, żeby zapobiec ich szybkiemu wytapianiu. Wg ich obliczeń za 40 lat 70% lodowców alpejskich nie będzie istniała. 40 lat... co to jest? Moje dzieci mogą już nie wejść na lodowiec Mont Blanc...
 |
Widok z campingu na Aguille du Midi. Pogoda zaczyna się klarować. |
 |
Widoki z campingu. |
Pożganie z gospodarzem, będziemy za 2-3 dni. Pandą lecimy do Chamonix, tam stajemy w ogromnej kolejce ludzi po bilet. Nawet słyszymy Polskie głosy, co nas niezwykle raduje. Rodacy! Większość ludzi patrzy na nasze duże plecaki, często wymieniają jakieś komentarze we wszystkich językach świata. Mijamy Hindusów, Chińczyków, Mongołów, Włochów, Hiszpanów, Nowojorczyków, Australijczyków itd. Wjazd tą kolejką jest bardzo popularną atrakcją turystyczną, szybko można dostać się na dosyć sporą wysokość, bez konieczności wspinania się, przebierania itd. A góry jest co podziwiać. Francuzi wspinają się trochę w innym stylu, biorą małe plecaczki z minimalną ilością rzeczy, czekanik, raki, lina i nocują, żywią się, odpoczywają w schroniskach. Nam jak przystało na Polaków nie wypada nie spać w namiocie;p a tak naprawdę mimo tego, że tachamy o co najmniej 10 kg więcej na plecach chyba to lubimy i dzięki temu też tniemy koszty. Obsługa kolejki wykazuje się wielkim profesjonalizmem- mówią co najmniej w 3 językach (ang, franc, niem), są uprzejmi i wspinaczy (duże słowo, jednak do przeciętnych turystów się nie mogliśmy zaliczyć, bo nie posiadaliśmy sandałków, obcasków, sukienek, wielkich aparatów niczym reporterzy Faktu i nie zabieraliśmy ze sobą całej rodziny na wycieczkę) z dużym bagażem (czyli nas;)) traktują wyjątkowo. W taki mały wagonik wchodzi ponad 30 osób, co dla mnie wydawało się awykonalne. A jednak! Po drodze trzeba się przesiąść na pierwszej stacji kolejki- Plan de l'Aiguille (2309m). W tym miejscu wysiada większość paralotniarzy, mają stąd genialną miejscówkę na loty.
 |
Dolna Stacja kolejki na Aguille du Midi w Chamonix (1095m) |
 |
Widok na Aguille du Midi z dołu |
 |
Jeden z wagoników kolejki. |
 |
Ostatnia, górna stacja kolejki, jednocześnie szczyt Aguille du Midi. |
Wjazd jest spokojny, oczywiście odczuwa się tą różnicę wysokości. Wiele osób cierpi na ból głowy, mdłości i takie tam historie. My jedynie poczuliśmy ciśnienie w uszach. Wjeżdżając mijamy w niższych partiach- lasy, piargi skalne, wyżej- już skały, nawisy śnieżne i platformy lodowe. Tak sobie myślę, jak ten świat jest niesamowicie piękny i zróżnicowany.
Na górze jest restauracja, dwie platformy widokowe, sklepik z pamiątkami, toalety. Wszystko to nie było dla nas atrakcją, szybko się uzbroiliśmy w sprzęt i ruszyliśmy do wyjścia dla bardziej zaawansowanych turystów. Wychodzi się przez lodowy korytarz wprost do bramki, a za nią już idą tylko Ci którzy są zabezpieczeni. Do bramki przychodzi dużo turystów, żeby zrobić zdjęcia ludziom na grani lub ścianie. Wyglądam za bramkę, a tam grań 15 cm i dwie przepaście po obu stronach i do tego wieczne mijanki ludzi. Zawsze byłam raczej tą mniej strachliwą kobietką, ale tutaj czuję lekką niepewność. Wychodzimy w mgle, pogoda nie chce nas zachęcić i dodać otuchy. Ostatnie ustalenia z Piotrem, on rusza pierwszy. Na asekuracji lotnej wbijam bezpiecznie czekan i raki rozważnie stawiąc każdy krok. Staramy się iść powoli, puszczamy przed siebie wprawionych w boju, żeby móc spokojniej ale bezpieczniej zejść niżej. Nagle trach... spadam! Lecę na lewo w stronę przepaści... Mówię sobie: "Trzymaj się! tylko zahamuj nic więcej." Udaje mi się krzyknąć do Piotra: "Hamuj mnie!!!" ale już w tym momencie i ja i on byliśmy zaczepieni w śniegu. Teraz dociera do mnie jak ważne jest by mieć dobry sprzęt, głowę na karku i dobrego partnera. Wdrapuję się parę metrów do góry i jestem z powrotem na grani. Chwila rozmowy z Francuzami, wszystko ok. Cały mój wcześniejszy stres zostaje wchłonięty przez chwilkę skoku adrenaliny. Szybka analiza, pod rakiem usunął mi się fragment śniegu podczas mijania. Ale nie ma co tu czekać, idziemy dalej.
 |
Fragmenty lodowca |
 |
Widok na Col du Midi z platformy widokowej na Aguille du Midi |
 |
Na platformie widokowej wraz Piotrem T. |
 |
Wyjście przez lodowy korytarz z Aguille. |
 |
Ściana północna Aguille du Midi widziana ze szczytu.
|
 |
Zejście z grani z Aguille du Midi prowadzące pod jej południową ścianę. |
 |
Zejście z Aguille du Midi. |
Robimy przerwę po zejściu z grani. Próbujemy ugasić pragnienie, niestety jest to niemożliwe. Występuje tutaj ciekawa reakcja organizmu- pragnienie którego nie da się zaspokoić. Przed wyjazdem mówił mi o tym Piotr B. ale jakoś ciężko mi było sobie to wyobrazić, teraz wiem jak to smakuje.
Po chwili Piotr T. oznajmia mi, że nie jest kolorowo. Słabo się czuje, głowa go boli, brakuje mu sił.... Myślę sobie no tak miała być aklimatyzacja, test dla organizmu no i mamy. Postanawiamy wspólnie iść spokojnie, robić więcej przerw, dojść pod południową ścianę Aguille, tam rozbić namiot i zobaczyć jak będzie dalej.
Mijamy jakieś namioty i znajdujemy odpowiednie miejsce dla nas. Zaczyna się jednak polka... Nie mamy łopat śnieżnych więc kopiemy menażkami. Śnieg jest mokry, a głębiej bardzo zbity. Każda czynność na takim poziomie powyżej morza kosztuje nas co najmniej dwa razy więcej energii niż na dole. Piotr jest ewidentnie osłabiony, myślimy już tylko o śpiworku. W końcu wychodzą z namiotów nasi sąsiedzi (Francuzi). Mój kompan biegnie pożyczyć łopatę. No i heja! teraz idzie jak z płatka. Łącznie po 2,5 h mamy platformę pod namiot i osłonę. Liczymy na to, że przetrwa noc. Duże zachmurzenie, mgła, nieciekawe warunki uświadamiają nas, że musimy się dobrze zabezpieczyć na noc.
 |
Po zejściu z grani, fragment lodowca i w górze kolejka z Aguille. |
 |
Piotr już na lodowcu |
 |
Budowanie platformy pod namiot |
Lądujemy w namiocie, szybkie hmm... poszukiwania jedzenia itd- czyli wysypanie wszystkiego z plecaka;) i zaczynamy gotować wodę, śniegu mamy pod dostatkiem. Jednak wlewamy w siebie tylko napoje, jeść się kompletnie nie chce. Zastanawia mnie to bardzo, bo przecież po takim wysiłku powinnyśmy być głodni. Jedyne co wpychamy w siebie to bakalie i to tylko z czystego rozsądku. Chwila drzemki...
 |
Spokojne chwile w moim zimowym domku;) |
 |
U mnie póki co jedynym objawem choroby jest opuchlizna. |
Piotr czuje się trochę lepiej, myślimy co dalej. Pada decyzja: zostajemy! Mamy taką profesjonalną platformę, otrzymaliśmy smsa od Piotra B.- warunki pogodowe się mają poprawiać, a co najważniejsze śpimy w centralnym środku wszystkiego. Jesteśmy w miejscu w którym moglibyśmy mieć założoną bazę wypadową na 2 tygodnie i nie dalibyśmy rady obejść tego co jest w koło. Mamy sporo miejsc na porządny trening przez 2 dni.
Wieczorna toaleta, no i szlag by to! Kobietą być... Miało być spokojnie, wszystko wyliczone i jednak nie da się przewidzieć. W takich chwilach dociera do mnie, że mężczyźni mają łatwiej. Oczywiście jestem przygotowana na taką ewentualność nie zmienia to jednak dyskomfortu, jeżeli w ogóle możemy mówić o komforcie w takich warunkach:)
Kładziemy się dalej spać, sen daje nam regeneracje. Musimy na to też uważać, żeby nie przegiąć. Zgodnie z zasadą "pracuj wysoko, śpij nisko". Jutro musimy zrobić przynajmniej 400-600 metrów przewyższenia.
dalej!
OdpowiedzUsuń